poniedziałek, 20 kwietnia 2009

Ciasto Marchewkowe na pocieszenie


To był jeden z tych dni, kiedy wszystkie decyzje wydają Ci się błędne. To subiektywne odczucie potrafi zdominować racjonalną ocenę sytuacji i całkiem zatruć życie. Za późno wyszłam z domu, nie tak się ubrałam, nie to powiedziałam - wszystko było jakieś wypaczone i "nie takie".

Na chwilę rozpogodziłam się wracając do domu - popatrzyłam na gałązki ze świeżymi, rozchylającymi się pąkami i pomyślałam, ze życie jest piękne. Mimo wszystko. Tyle że, do mojego piątkowego samopoczucia równie trafny co złośliwy komentarz dał Himilsbach lata temu: "Życie jest piękne, ale, niestety, trzeba umieć z niego korzystać"...

Trochę na pocieszenie, a trochę dla znajomych, do których wybieraliśmy się w sobotę, postanowiłam upiec ciasto marchewkowe. Długo zastanawiałam się, z którego przepisu skorzystać: tego od Ani (juz sprawdzonego), tego od Liski (niewyczerpane źródło inspiracji) czy tego od Orangette (niedawno odkrytej, dzięki wpisowi Ani:)). W końcu zdecydowałam się na ten ostatni...

W warzywniaku na rogu zaopatrzyłam się w marchewkę - błogosławiąc fakt, że znów mieszkam w mieście i mogę mieć warzywniak na rogu! - oraz, na wszelki wypadek - mąkę. Wysprzątałam kuchnię i zabrałam się do dzieła, w międzyczasie jeszcze przygotowyjąc obiad (penne w sosie pomidorowym z pulpecikami z białej kiełbasy). Oto przepis (na Ciasto Marchewkowe, rzecz jasna), zmodyfikowany (tylko trochę):

Classic Carrot Cake

2 szklanki mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia (wg przepisu mają być lekko czubate, dla mnie to za dużo...)
2 łyżeczki sody oczyszczonej (następnym razem dam jedną!)
1 łyżeczka soli
1 łyżeczka cynamonu
1/2 łyżeczki gałki muszkatałowej
¾ łyżeczki mielonego imbiru
1 ½ szklanki cukru
1 szklanka oleju
4 duże jajka
½ szklanki niesłodzonego soku jabłkowego (zaprawiłam go trochę glogiem)
3 szklanki startej marchewki
1 szklanka posiekanych orzechów pecan (ja nie miałam pecanów, dodałam więc trochę fistaszków w miodzie - nie róbcie tego!!! Dodałam również trochę kandyzowanego ananasa - i to był lepszy z dwóch pomysłów na modyfikacje...)


Dalej jest prosto: trzeba ubijać olej z cukrem aż się dobrze połączą - czyli osiągną konsystencję pulchnej masy (emulsji?) - cukier nie musi się do końca rozpuścić. Następnieży dodawać po jednym jajku, cały czas ubijając. Wlać sok jabłkowy. Teraz składniki suche, czyli mąka, cynamon, imbir, gałka, proszek i soda - najpierw wsypałam je do jednej miski i przesiałam, a potem dodałam do mieszanki oleju, cukru i jaj. Ubiłam. Na koniec dodałam marchewkę i nieszczęsne orzeszki razem z kandyzowanym ananasem.

Piekłam około 50 minut w temperaturze 180 st.


Moje wrażenia: za bardzo wyczuwalny jest smak proszku do pieczenia i sody. Przepis z blogu Ani bardziej mi smakował - być może jest to kwestia większej dawki cynamonu :)) Odradzam stanowczo dodawanie orzeszków ziemnych - są za twarde. Wpływ glogu na ciasto pozostał niezbadany wskutek braku bezpośreniego odniesienia... ;)

Proszę się jednak nie zrażać - ciasto było smaczne. Na jego korzyść działa fakt, że jest smaczne jeszcze dziś, 4 dni po upieczeniu.
Historia Ciasta - ciąg dalszy:
Część zjedliśmy w sobotę wieczorem grając w grę planszową "Biznes po polsku"... Przez krótką chwilę nawet wygrywałam, ale około północy zachciało mi się spać, więc czym prędzej doprowadziłam się do bankructwa ;)) Poszłam na górę, a za mną chart Maniek, który, nie dostawszy Ciasta Marchewkowego, uznał, że lepiej zagrzebać się w pościeli... (no, tak...)



W poniedziałek Aneta przytoczyła mi dlasze losy Ciasta Marchewkowego. W historii występują:
Chart Maniek - zawsze głodny
Aneta - Mama Chart
Łukasz - Tata Chart albo TenKtóryGra (wszyscy troje występują równiez jako grupa "Wszystkie Charty")
Ciasto Marchwkowe
Cytuję bezpośrednio za Anetą:
"Wczoraj wszystkie Charty poszły spać, a kolejność była taka: Maniek pierwszy, właściwie to usnął już w samochodzie.
Ja poszłam spać o godzinie 23:36.
W tym samym czasie Ciasto Marchewkowe śpi na stole pod folią aluminiową.
TenKtóryGra poszedł spać o bliżej nieokreślonej godzinie – w każdym razie między 23:36 a 7:30.

O 7:30 dzwoni nowy budzik, jest rano, Ciasto Marchewkowe jest nadal na stole. Maniek idzie na spacer, wraca, kładzie się spać.

Ja: Łukasz sprzątnij ciasto żeby nie zniknęło.
Łukasz: A gdzie jest?
Ja: Na stole.
Maniek obudził się, popatrzył na nas, na stół, na ciasto, na nas, oblizał się tak jak tylko głodne Mańki potrafią i pomyślał: „ …Tak mało brakowało… ehh…”