Wczoraj wróciłam do domu zziębnięta i niezadowolona – bo nie udało mi się zrobić, czegoś, na co miałam ochotę. Już w drodze ustaliłam, że koniecznie potrzebuję czegoś słodkiego. I że musi to zwierać cynamon. Dla zdrętwiałego z zimna ciała sama myśl o uruchomieniu piekarnika była kusząca. Zanim otworzyłam drzwi domu, miałam plan.
Torebka drożdży suszonych
30 dkg mąki
3 żółtka
3 + 4 łyżki cukru2/3 szklanki wody
2 łyżki śmietany kremówki
100 g masła
1 łyżka cynamonu
Mąkę wymieszałam z drożdżami. Żółtka + 3 łyżki cukru ukręciłam na kogel-mogel. Dosypałam do niego mąkę, a następnie wlałam wodę rozbełtaną ze śmietaną i 3 łyżkami stopionego masła. Wyrobiłam ciasto mikserem i odstawiłam na jakieś pół godziny do wyrośnięcia (wyrastało w piekarniku ustawionym na 50 stopni). Przygotowałam foremkę – niedużą keksówkę. Ponieważ nie chciało mi się rozwałkowywać ciasta, po prostu rozciągnęłam je palcami na papierze do pieczenia, tak aby uformowało prostokąt pasujący na długość do keksówki. Posmarowałam go resztą stopionego masła wymieszanego z 4 łyżkami cukru i łyżką cynamonu, zwinęłam w rulon, włożyłam do foremki bezpośrednio na papierze do pieczenia i wstawiłam do piekarnika na pół godziny w temp 50 stopni, a następnie podniosłam temperaturę do 180 stopni i piekłam niecałe pół godziny. Aha, przed wstawieniem do piekarnika posypałam kruszonką, którą miałam zamrożoną w lodówce.
Zapach rozchodził się po całym domu. Nie mogłam się doczekać i kroiłam jeszcze ciepłe. Pycha. I dziecinnie proste. Zdjęcia robiłam na szybko, dziś rano pomiędzy prysznicem a makijażem przed wyjściem do pracy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz