niedziela, 29 marca 2009

sernik z orzechami pecan



Następnego dnia po spotkaniu z Magdami jechałam do Katowic, by spotkać się tam z P., który wreszcie nadciągał do Warszawy. Pociąg odjeżdzał dopiero po 14., miałam więc czas, by napić się kawy, wziąć długą kąpiel i poczytać w wannie, spakować się. Postanowiłam upiec sernik, który wypatrzyłam na blogu dorotus76. OK, dobra, najpierw upiekłam sernik (tyle o moich priorytetach...), potem się długo kąpałam, paznokcie musiałam juz malować w pośpiechu, a pakowałam się zupełnie na wariata.

Uwielbiam serniki. Sernik zajmuje zdecydowanie pierwsze miejsce w moim rankingu ciast. Dość długo bałam się pieczenia serników - bo opadają, klapią i wychodzą mało efektownie. W mojej rodzinie jest tylko jedna osoba, której przysługuje tytuł niekwestionowanej mistrzyni sernika. Ciocia Hela. Jej serniki są zawsze puszyste, kremowe i rozpływają się w ustach. Można robić sernik wg jej przepisu, krok po kroku, a i tak efektem będzie nieudana kopia tego smaku i konsystencji, którą ciocia osiąga ot tak, od niechcenia... Ciocia twierdzi, że mnie i mojej mamie sernik nie wychodzi, bo za dużo podjadamy w trakcie przygotowywania... Może i tak, ale dlaczego ta reguła ma zastosowanie tylko do serników? Podjadanie jakoś nie zaszkodziło jeszcze żadnemu ciastu drożdżowemu (mam ogromną słabość do surowego ciasta drożdżowego...) ani kruchemu, maślanemu spodowi szarlotki.
Przestałam się bać pieczenia serników, bo ciocia Hela mieszka dość daleko i nie mogę liczyć na to, że raz na jakiś czas załapię się na kawałek jej ciasta. Któregoś dnia moja potrzeba zjedzenia sernika (natychmiast, dziś, już) zwyciężyła, tak więc wracając z pracy kupiłam wszystkie składniki i pożyczywszy mikser od sąsiadki zabrałam się do dzieła. Było to serniko-brownie znalezione na blogu Liski. I udało się. Sernik nowojorski też wyszedł. moja radość nie ma granic. Czuję się bezpieczniej mając w lodówce kilogram sera twarogowego Piątnicy i świadomość, że już potrafię. ;)



Tym razem upiekłam butterscotch pecan cheescake. Nigdy wcześniej nie jadłam orzechów pecan, a na zdjęciu dorotus76 wyglądały tak kusząco... Polewa toffi była ostatecznym argumentem za. Wprowadziłam kilka zmian, np. zastąpiłam cukier brązowy zwykłym. No i podwoiłam ilość składników. Cytuję za dorotus76


Butterscotch pecan cheescake
składniki
spód:
300 g ciastek digestive w ciemnej czekoladzie (dałam herbatniki Lu, takie akurat były pod ręką i dorzuciłam trochę czekolady)
100 g masła, roztopionego

masa serowa:
1 kg sera twarogowego śmietankowego lub kremowego (dałam Piątnicę)
1 cukier waniliowy

160 g drobnego cukru (caster sugar)
4 jajka
2 łyżki mąki pszennej
120 g orzechów pekan (dodałam również orzechy włoskie, laskowe i nerkowce), podpieczonych i posiekanych

butterscotch:
80 g ciemnego brązowego cukru (dałam zwykły i dlatego moje toffi wyszło takie jasne)
80 g masła
2 łyżki śmietany kremówki


Ciastka i czekoladę rozdrobniłam blenderem, wymieszałam z roztopionym masłem. Blaszkę o wymiarach 24 x 32 cm wyłożyłam papierem, ciastka wcisnęłam w dno i odstawiłam na pół godziny do lodówki.
Składniki na masę ubiłam mikserem, na końcu wmieszałam mąkę i posiekane, podpieczone orzechy. Wyłożyłam na spód. Piekłam w temperaturze 170ºC przez ok 50 minut.
Składniki sosu roztopiłam w rondelku i wyłożyłam na lekko wystygnięty sernik. Zdążyłam go jeszcze potrzymać w lodówce przez niecałe dwie godziny.

Potem zapakowałam połowę sernika do torby podróżnej i spacerkiem ruszyłam na dworzec centralny. Lubię jeździć pociągiem. Co więcej, lubię dworzec centralny. Jakkolwiek to dziwnie brzmi. Książka i kawa w pociągu. Świeciło słońce. Tak intensywnie i wiosennie, że teraz, kiedy przypominam sobie tę podróż, wydaje mi się, że za oknem było zielono. A przeciez nie było.
P. orzekł, że sernik pycha. Tata P., który, jak twierdzi, jest ekspertem w dziedzinie ciast, powiedział, że bardzo dobre.

Good, girl ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz